Strony

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Recenzja różu MAC Rosy Outlook

Hej!

Długo zastanawiałam się nad kupnem różu do policzków. Czy jest mi potrzebny? Czy w ogóle będę go używać? A jeśli już to który wybrać... Przeglądając różnego rodzaju recenzje w sieci doszłam do prostego wniosku: jeśli będę kiedykolwiek decydować się na róż będzie to MAC. Na początku przechodziłam kilkakrotnie obok ich salonu, jednak nigdy tam nie weszłam (skutecznie powstrzymywała mnie świadomość cen produktów tej marki). Aż pewnego dnia stwierdziłam, że wejdę i sprawdzę, przecież nie muszę od razu nic kupować... I tak właśnie dokładnie 19.04.2015 o godz. 16:31:22, jak wskazuje paragon,  stałam się posiadaczką swojego pierwszego różu w życiu :) Początkowo rozważałam zakup osławionego well dressed. Okazało się jednak, że wyglądam w nim jakby ktoś mnie nieźle poobijał ;)

Dlatego też jak widać w tytule i jak pokazywałam w HAULU mój odcień to Rosy Outlook z serii pro longwear o wykończeniu satynowym. Jeśli o mnie chodzi to idealne połączenie różu i brzoskwini. Niezwykle dziewczęcy. Jest to 6 gramowe cudo zamknięte w prostym, okrągłym opakowaniu z logo marki. Na początku zastanawiałam się czy naprawdę jest wart zawrotnej ceny 105 zł jaką zapłaciłam. Bardzo szybko okazało się, że nie tylko jest tego wart, ale też że nie zamienię go na żaden inny! Tylu komplementów na temat swojego wyglądu nie dostałam chyba nigdy. Praktycznie codziennie zdarzało mi się usłyszeć, że wyglądam jakoś tak promiennie, jakbym była bardzo wypoczęta, że moja cera jest pełna blasku, jakbym coś ze sobą zrobiła, ale w sumie nie do końca wiadomo co... Mówiąc w skrócie uzyskałam dokładnie taki efekt, jaki zamierzałam. 

Jeśli chodzi o zużycie, to tak jak widać, jest praktycznie niewidoczne. Jestem pewna, że posłuży mi na długo. Utrzymuje się przez cały, długi dzień. Nie ściera się, nie migruje.


czwartek, 25 czerwca 2015

Przedłużanie rzęs metodą 1:1

Cześć dziewczyny!

Wakacje to idealny czas na przedłużanie rzęs, szczególnie, gdy lato jest upalne (a mam nadzieję, że w tym roku takie właśnie będzie) i zależy nam na tym, aby nasz makijaż  nie "rozpłynął się"- decyzja o zafundowaniu sobie pięknego spojrzenia może okazać się zbawienna :) Bez wytuszowanych rzęs, często wyglądamy jak krecik, większość z Was z całą pewnością się ze mną zgodzi, że gdy oczy nie są podkreślone tracimy dużo na urodzie. Nie mówię oczywiście tutaj o kobietach, które mają naturalnie kruczoczarne bądź bardzo długie rzęsy- bo one nie mają z tym aż takiego problemu. Sama niestety posiadam dosyć jasne i choć jest ich całkiem sporo, gdy nie są pomalowane nie robią na nikim oszałamiającego wrażenia. Poniżej przedstawiam zdjęcie bez makijażu:


poniedziałek, 22 czerwca 2015

Porównanie plasterków oczyszczających na nos Beauty Formulas

Hej!

Dzisiaj przychodzę do Was z porównaniem plasterków oczyszczających na nos firmy Beauty Formulas. Zarówno plasterki Australian Tea Tree jak i Purifying Charcoal kupiłam w Super Pharm w promocyjnej cenie 11,99 zł (cena regularna to, zdaje się 12,99 zł). Niestety jak do tej pory tylko tam je widziałam. Jeśli wiecie gdzie jeszcze są dostępne dajcie znać, może komuś przyda się ta informacja.



czwartek, 18 czerwca 2015

Lody marchewkowo-imbirowe

Ostatnio przechadzając się po naszym rodzinnym mieście odkryłam, że na rynku otwarto kawiarenkę z lodami. Przyznaję, że zajrzałam tam z czystej ciekawości nie mając nawet jakiejś nieodpartej ochoty na coś słodkiego. W zasadzie to po wejściu do środka najzwyczajniej w świecie rozmyśliłam się i już miałam wychodzić kiedy zobaczyłam na drzwiach informację o dwóch nowych, wyjątkowych smakach. W ofercie znajdowały się lody marchewkowo-imbirowe oraz... uwaga! ogórkowe. Ciężko mi było ukryć grymas, który malował się na mojej twarzy gdy to przeczytałam, ale na szczęście byłam już skierowana do drzwi (więc stałam tyłem do ekspedientki). "To nie może być dobre"- to była moja pierwsza myśl, ale w ułamku sekundy przypomniało mi się pyszne ciasto marchewkowe (które tak uwielbiam) i wróciły wspomnienia z dzieciństwa w postaci tartej marchewki z jabłkiem. Skusiłam się :) Smak mnie zaskoczył- na szczęście pozytywnie, te lody smakowały naprawdę marchewkowo, a imbir jak się okazało pojawił się nie tylko w ich nazwie! 

Wracając do domu pojechałam prosto do sklepu po wszystkie niezbędne składniki na własne domowe lody marchewkowo-imbirowe.

Oto moja lista:

-kilka marchewek (będziemy potrzebować dwie szklanki drobno startej marchwi)

-mleko (500 ml)

-mleko skondensowane (200 ml)



poniedziałek, 15 czerwca 2015

Czuły barbarzyńca

Ostatnio mam dość spore parcie na poznawanie nowych miejsc, gdzie można nie tylko posiedzieć w ładnym wnętrzu, ale też zjeść i wypić coś dobrego. Jednym z takich lokali jest właśnie "Czuły Barbarzyńca" (Warszawa). Kawiarenka będąca jednocześnie księgarnią, w której można kupić nie tylko nowe, ale też używane książki w naprawdę atrakcyjnych cenach. Dodamy do tego jeszcze miłą obsługę i pyszne ciasto (i nie tylko bo można zjeść też na słono) a otrzymamy miejsce, do którego z chęcią wrócę i będę zabierać znajomych.


poniedziałek, 8 czerwca 2015

"Lekcje Madame Chic"

Książka wpadła mi w ręce po jednej z rozmów z koleżanką w drodze do pracy. Nie sądziłam jednak, że pochłonę ją tak szybko! Dosłownie samo się czytało :) Wywarła na mnie tak pozytywne wrażenie, że aż postanowiłam Wam o niej wspomnieć.


czwartek, 4 czerwca 2015

Golden Rose: Liquid Concealer

Tak jak obiecałam wczoraj- dziś przedstawię Wam moje "ostatnie" odkrycie- korektor firmy Golden Rose! Słowa "ostatnie" używam tu z przymrużeniem oka, bo muszę przyznać, że nie jest ono najnowsze... Moja przygoda z tym korektorem zaczęła się kilka miesięcy temu. Na poniższych zdjęciach widnieje drugie opakowanie tego produktu zakupione w tym tygodniu. Pisząc ten post chciałam spróbować określić na jak długi okres czasu starczył mi mój pierwszy zakup. Oczywiście paragon już dawno temu został wyrzucony, podejrzewam, że mogło to nawet nastąpić zaraz po opuszczeniu sklepu. Na szczęście przypomniałam sobie, że gdy go kupowałam byłam po raz pierwszy w salonie Golden Rose i otrzymałam wówczas Kartę Klienta na której widnieje data :) 


poniedziałek, 1 czerwca 2015

"Groole"- ziemniaki z pieca

Dzisiaj zabieram Was do krainy ziemniaka, czyli do knajpki "Groole" (Warszawa). Pierwszy raz wybrałam się w to miejsce z koleżankami ze studiów aby świętować zakończenie sesji (piękne czasy). Choć idea nie jest mi obca, bo z odpowiednikiem Groole, czyli z Kroszą Kartoszką spotkałam się w Rosji, to nie spodziewałam się, że mamy również u siebie coś tak pysznego! Już tłumaczę o co chodzi, "Groole" to miejsce gdzie można zjeść ziemniaki z pieca z masłem i serem nadziewane czym tylko chcecie od kurczaka curry, przez bryndze ze szczypiorkiem,  łososia z kleksem śmietany aż po osiedlowy warzywniak i wiele, wiele innych.