Strony

czwartek, 30 kwietnia 2015

Nasz numer jeden

Są kosmetyki, które lubimy. Są kosmetyki, do których jesteśmy przywiązane. Są kosmetyki, z którymi się z nie rozstajemy. I są także kosmetyki bez których nie wyobrażamy sobie życia! Ten tutaj bez wątpienia powinien zaliczyć się do tych ostatnich. Przedstawiamy Wam Aknicare Lotion firmy Synchroline- płyn z gąbką samosterylizującą!


poniedziałek, 27 kwietnia 2015

HAUL kosmetyczny #1

Ostatnio w drogeriach pojawiło się wiele ciekawych promocji, z których postanowiłam skorzystać. Muszę przyznać, że trochę się obkupiłam i w najbliższym czasie nie planuję już zakupów kosmetycznych. Na pierwszy ogień pójdą zakupy z Rossmanna (-49% na kosmetyki do twarzy, ważne do 30.04.). Zdecydowałam się na produkty wszystkim dobrze znane i lubiane, czyli rozświetlacz z Lovely gold highlighter, podkład Bourjois healthy mix nr 51 light vanilla oraz róż tej samej firmy w kolorze Rose D'or nr 34. Wstyd się przyznać, ale żadnego z nich nigdy nie miałam. Zobaczymy jak się u mnie sprawdzą, od dzisiaj zaczynam testowanie ;)


czwartek, 23 kwietnia 2015

The Dumplings- w rytmie chorobowego

Wpis nieoczekiwany i spontaniczny bo i choroba nie wybiera, a konkretniej zapalenie zatok... Skoro już tak siedzę i nic nie robię to jadąc na oparach gorączki postanowiłam wklepać parę słów, tym bardziej, że jest o czym :) Szperałam sobie właśnie w sieci szukając bloga mojej znajomej. Niestety nie pamiętam nazwy, dlatego dalej go nie znalazłam za to natknęłam się na inny wpis o młodym POLSKIM zespole, czyli The Dumplings jak widać po tytule ;) Zaczarowali mnie! Piosenka "Techicolor Yawn" leci na zapętleniu szczególnie, że doskonale wpisuje się w kanon beach music (mimo, że tekst na to nie wskazuje). Słuchając tego kawałka oczami wyobraźni jestem na plaży, słonko świeci a ja mam wszystko gdzieś. Piękna wizja :)


poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Dine in the dark- kolacja dla zmysłów

Po raz pierwszy idea kolacji w ciemnościach obiła mi się o uszy około 2 lata temu. Pomyślałam wtedy, że musi to być ciekawe doświadczenie i fajnie byłoby kiedyś spróbować. Wtedy na myśleniu się skończyło, jednak pomysł nadal tkwił gdzieś z tyłu głowy i powrócił przypadkiem kiedy szukałam pomysłu na prezent urodzinowy. Pamiętam, że przewertowałam pół sieci w poszukiwaniu czegoś niebanalnego, a wszystko wydawało się zbyt mało interesujące. Na szczęście natknęłam się na stronę wyjatkowyprezent.pl (http://www.wyjatkowyprezent.pl/pomysl-na-prezent/dine-in-the-dark). Oferta okazała się być ogromna co wcale nie ułatwiało wyboru. Nie mogłam się zdecydować... Kiedy zobaczyłam, że jest dostępna kolacja w ciemnościach bez wahania zaklepałam termin.
                                          

Źródło: http://dineinthedark.pl/

czwartek, 16 kwietnia 2015

Sleeping Beauty

Postanowiłam opisać sytuację, która miała miejsce w nocy z poniedziałku na wtorek dokładnie o godzinie 01:17 piętro wyżej. Leżałam w łóżku usiłując zasnąć, a jedyne co mi przeszkadzało to impreza nade mną i świadomość, że dzięki moim sąsiadom jutro będę snuć się jak bohater serialu Walking Dead. Wiedziałam, że oprócz tego będę wściekła (bowiem niewyspanie ze złym nastrojem u mnie zawsze idzie w parze). Mój chłopak wie o tym najlepiej i twierdzi, że ze mną jest jak z dzieckiem- kiedy jestem zbyt marudna (a PMS akurat nie wchodzi w grę) może to oznaczać tylko jedno: nie wyspałam się. Swoją drogą wierzę w teorię, która głosi, że optymalnym czasem snu jest wielokrotność półtorej godziny. Naukowcy twierdzą, że wynika to z faktu, iż nasz sen przebiega cyklicznie, a każdy z tych etapów trwa około półtorej godziny. Po mniej więcej godzinie od zaśnięcia śnimy najgłębiej, następnie nasz sen zaczyna się spłycać, a wtedy także mózg staje się bardziej aktywny. Gdybyśmy wybudzili się w trakcie tej najgłębszej fazy to nawet jeżeli spalibyśmy bardzo długo będziemy czuli się senni. Czy to faktycznie ma swoje odbicie w rzeczywistości? Doprawdy ciężko powiedzieć. Podejrzewam, że należałoby uwzględnić ile czasu mija od momentu położenia się do łóżka do zaśnięcia… w moim przypadku mijała już godzina i bardzo mnie to martwiło, ponieważ uważam, że dobry sen to podstawa… podstawa nie tylko dobrego samopoczucia, ale był on też zapewne sekretem piękności Śpiącej Królewny. 

Princess Aurora, from Disney's Sleeping Beauty, 1959 Photograph: Allstar/Cinetext/Disney Allstar/Cinetext/Disney/Allstar/Cinetext/Disney

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

"Oculus"- strach się bać

Jak można przeczytać na plakacie promującym "Oculus" film został zrobiony przez twórców takich obrazów jak "Paranormal activity" i "Martwe zło". Reżyserem jest Mike Flanagan. Horror wszedł do kin dość niedawno tzn. mam tu na myśli jego premierę w Polsce (27 marca 2015). Fakt, że swoją światową premierę zaliczył już 1,5 roku temu (8 września 2013), nieco mnie zdziwił, myślałam nawet przez moment, że może to jakaś pomyłka, ale nie... (Jak to możliwe? Zapewne można podziękować niezawodnej polskiej dystrybucji :)) Tyle z teorii ;) W każdym razie jeśli się pospieszycie to jeszcze zdążycie pobiec do kina, a uważam że warto z kilku względów.


piątek, 10 kwietnia 2015

Zajechane jak koń po westernie…

Jest to historia pewnych kowbojek. Kupiłam je w Edynburgu, kiedy to miałam przyjemność spędzić wakacje zwiedzając Szkocję. Nie był to planowany zakup, wyszło bardzo spontanicznie, kierowała mną czysta potrzeba kupienia ciepłych i wygodnych butów, bowiem okazało się, że pogoda zaczęła płatać figle (co oczywiście nie jest żadną nowością na Wyspach Brytyjskich). Było deszczowo i zimno, a ja nie miałam odpowiednich butów. Stopy mi zamarzały (mimo teoretycznego lata), a skarpetki miałam całe przemoczone. Moją pierwszą myślą, było kupienie kaloszy, jednak nie wydawało mi się, aby były one ciepłe i wygodne na długie wycieczki. Weszłam do Next’a i postanowiłam, że nie wyjdę stamtąd bez nowych butów. Zawsze miałam słabość do kowbojek, więc jakoś podświadomie zaczęłam oglądać jedne z nich. Mimo tego, że cena była powalająca skusiłam się i do dziś nie żałuję, choć niedawno prawie wylądowały na śmietniku (ale o tym zaraz). Brązowe, całe nubukowe, na drewnianym obcasie, stukającym przy każdym kroku, nieziemsko wygodne… była to miłość od pierwszego założenia. Chodziłam w nich podczas każdej możliwej pogody… przeżyły ze mną cały deszczowy pobyt w Szkocji, a później w Polsce zakładałam je zarówno latem jak i zimą! Największym błędem jaki wówczas popełniłam było nie zabezpieczenie ich przed deszczem i ogólnym zniszczeniem na jakie narażone jest przede wszystkim obuwie wykonane z zamszu i nubuku. Chodziłam w nich ponad 3 lata i pomijając zacieki (powstałe na wskutek zarówno częstego kontaktu z wodą, ale także solą, którą sypane są chodniki podczas zimy) zdarł się również obcas. Widocznie mam specyficzny sposób chodzenia, bo praktycznie wszystkie moje buty na obcasie niszczą się w podobny sposób. Pięta była już zdarta do tego stopnia, że mało brakowało, a buty stałyby się płaskie. Myślałam, że już nic nie da się zrobić, byłam gotowa podjąć ten radykalny krok i pożegnać się z nimi raz na zawsze, kiedy to mój chłopak namówił mnie, aby jednak spróbować zanieść je do szewca. Nasz miastowy „mistrz cechu” nie był tak bardzo zaskoczony kiedy je zobaczył... widocznie musiał widzieć już bardzo wiele i chwała mu za to, bo aż wstydziłam się je tam zanosić. Nie usłyszałam żadnego złośliwego komentarza, skasował jedyne 20 zł, a naprawił je tak pięknie, że różnicę widać jedynie po dokładnym przyjrzeniu się.



wtorek, 7 kwietnia 2015

Łi ła łi ła łakiu

Bardzo często zdarza się, że robiąc zakupy, jadąc samochodem czy będąc u znajomych na imprezie słyszymy kawałek, który wpada nam w ucho. Niestety nie zawsze znamy jego tytuł lub wykonawcę i tu zaczynają się schody… Przeważnie nie mamy czasu bądź możliwości żeby sprawdzić czy zapisać jakiś fragment. Na ogół kończy się tak, że mówimy sobie: „zapamiętam”, a po paru minutach nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie samej linii melodycznej. W tym wypadku większość z nas zaniecha dalszych poszukiwań i najzwyczajniej w świecie odpuści, mając nadzieję, że jeszcze kiedyś to usłyszy. Bardziej zdesperowani poszukają pomocy u Wujka Google bądź wpiszą swoją wersję tekstu w wyszukiwarkach specjalnie ku temu przeznaczonych. Zapisy „fonetyczne” piosenek zapewne przerastają samych twórców. Niektóre wersje wyszukiwań są tak często powielane, że wręcz wyskakują zanim zdążymy skończyć pisać, jak choćby tak znane utwory jak „We will rock you” (łi ła łi ła łakiu) czy fragment refrenu, w którym pojawia się kilkukrotnie „wiggle, wiggle, wiggle” (łigo łigo łigo), gdzie najprawdopodobniej ktoś próbował znaleźć piosenkę LMFAO „Sexy and I know it” bądź Jasona Derula i Snoop Dogga „Wiggle” (trudno powiedzieć, o którą z nich mogło tu chodzić). Poniżej zamieszczamy przykład tego typu poszukiwań: