Strony

czwartek, 31 marca 2016

Projek denko #1 2016

Hej Wszystkim! :)

Nawet nie będziemy już pisać, że witamy Was po przerwie, bo dokładnie tak zaczynał się nasz poprzedni post ;) Pewnie zastanawiacie się co mamy na nasze usprawiedliwienie... Raczej nic niesamowitego nie wymyślimy zwyczajnie są rzeczy ważne i ważniejsze dlatego blog musiał cierpliwie poczekać na swoją kolej. Trzeba przyznać, że urosło nam trochę zaległości a rzeczy o których chcemy Wam opowiedzieć jest dosyć dużo, dlatego bierzemy się do roboty! Zaczynamy od projektu denko, ponieważ wszystko dosłownie przesypuje się z torby. Tradycyjnie dzielimy post na 2 części. Zaczynamy od produktów do ust, bo jest ich całkiem sporo.


Błyszczyk z Celii z serii Woman bardzo przypadł mi do gustu. Miał piękny zapach i kolor idealny na co dzień. Do tego jest to produkt polski w bardzo przystępnej cenie.
Kolejna rzecz to również błyszczyk. Tym razem marki Rimmel. Stay Glossy miał działanie pielęgnacyjne. Bardzo ładnie nawilżał usta i długo na nich pozostawał.
Dalej mamy balsam do ust marki Inglot. Miał przyjemny malinowy zapach. Jednak samo opakowanie było dość tandetne a produkt mało wydajny. Nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do dna.
Kolejny balsam to pierwszy w mojej historii chubby stick marki Clinique w odcieniu 09 heaping hazelnut, czyli bardzo ładny nude. Nakładałam go z przyjemnością. Jednak więcej go nie kupię ze względu na wygórowaną, jak na tego typu kosmetyk, cenę oraz niską wydajność.
Ostatnie dwa produkty z kategorii ust to pomadki o naturalnych składach. Mowa o rumiankowej pomadce do ust z Alterry, którą stosowałam do brwi oraz osławionym EOS (moja wersja to mleczko kokosowe). Jeśli chodzi o pomadkę rumiankową to faktycznie zauważyłam lekkie przyciemnienie brwi. Jednak wolę kupić olejek rycynowy 30g w aptece za kilka złotych, który wystarczy mi na baaaardzo długo niż wydawać 5zł na pomadkę o pojemności 4,8g oczywiście przy założeniu,, że ma ona powędrować na brwi. Jeśli chodzi o EOS to tak się uzależniłam, że oczywiście już od grudnia w moich zapasach kosmetycznych czekała na mnie kolejna sztuka. Używam i będę używać dalej, i mówcie co chcecie ;)


Kolejne produkty pochodzą z kategorii oczy. Odżywka do rzęs od Eveline Advance Volumiere była przeze mnie stosowana jako baza pod tusz i sprawdziła się genialnie. Pięknie pogrubiała rzęsy i w moim wypadku sprawiała, że tusz lepiej się utrzymywał. W dodatku jest szeroko dostępna i ma bardzo dobrą cenę.
Tusz do rzęs Loreal Volume Million Lashes So Couture to najlepszy tusz do rzęs jaki w życiu miałam. Na pewno do niego wrócę, to tylko kwestia czasu. :)


Dalej mamy kremy do twarzy. Udało zużyć mi się dwa: jeden na dzień, drugi na noc. Ten pierwszy to lekki krem brzozowy od Sylveco. Muszę powiedzieć, że bardzo dobrze go wspominam. Odpowiadało mi w nim wszystko oprócz zapachu. Natomiast krem z Vichy Aqualia Thermal zupełnie nie przypadł mi do gustu. Formuła była zbyt lekka jak na krem na noc. Posiadał zbyt intensywny zapach, a do tego po jego zastosowaniu moja skóra robiła się lekko zaczerwieniona. Nie polecam.


Płyny micelarne od Biolaven i Sylveco używam na zamianę w zależności od tego co akurat jest w sklepie. Obydwa dobrze się sprawdzają, mają dobry skład i cenę. Chociaż nieco bardziej wolę jednak lipową wersję. mimo, że pachnie gabinetem stomatologicznym ;) 


Jeśli chodzi o czyszczający żel do mycia twarzy Eucerin to nie mam mu nic do zarzucenia poza ceną- uważam, że można znaleźć produkty z lepszym składem w niższej cenie. Za to paski oczyszczające do nosa marki Cettua z węglem naprawdę przypadły mi do gustu. Jednak nie przywiązuję się do nich, ponieważ wszystkie produkty tego typu, których dotychczas używałam spisywały się u mnie dobrze.

To był było na tyle. Musicie przyznać, że sporo tego jest...
Jeśli macie ochotę podzielcie się z nami swoimi denkami i odczuciami. Może coś podpatrzymy albo będziemy wiedziały czego unikać.

Ściskamy,
J&M

 

1 komentarz: