Strony

czwartek, 24 września 2015

Oryginał vs. podróbka: Tangle Teezer

Hej!

Jakiś czas temu wpadłyśmy na pomysł, aby przygotować serię postów pt. "oryginał vs. podróbka". Jak wiadomo zawsze gdy na rynek wchodzi jakiś produkt, na który jest duży popyt, w odpowiedzi na ten konsumencki szał powstaje mnóstwo tańszych odpowiedników- często po prostu jedynie wyglądających tak samo i z mniejszym lub większym (jeśli nam się poszczęści) powodzeniem spełniających te same oczekiwania... ale zdarza się i tak, że zamawiając produkt przez internet możemy zostać najzwyczajniej celowo oszukani, ponieważ widnieje na nim np. logo firmy sprzedającej oryginały... (ale o tym będzie zaraz)

Na początek zajmiemy się akcesoriami do włosów, a na pierwszy ogień pójdzie szczotka Tangle Teezer. Niestety moja przygoda z nią zaczęła się nie najlepiej. Gdy tylko te innowacyjne szczotki pojawiły się w Wielkiej Brytanii to zanim trafiły na półki w Rossmanie, Hebe czy Douglasie można było nabyć je tylko przez internet- i tak oto padłam ofiarą allegrowego oszusta. Cała ta historia była o tyle zabawna, że skoro nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z oryginalną szczotką Tangle Teezer nawet nie wiedziałam, że "to nie jest to". Przeczesałam swoje (wtedy jeszcze długie) włosy i stwierdziłam krótko: "przereklamowana, a do tego wygląda jak zgrzebło"... ponadto okazało się, że wykonana jest ze zwykłego plastiku i w dodatku łamią się ząbki (mało tego, bo kilka razy zostały mi we włosach!). Poniżej przedstawiam Wam zdjęcia mojej podróbki :)




Nie trzeba się nawet specjalnie przyglądać, by dostrzec połamane ząbki (ani specjalnie wysilać, by je połamać).


Oryginał parę miesięcy później przywiózł mi w prezencie mój brat prosto z UK i tutaj muszę przyznać, że różnią się w każdym aspekcie- zarówno w wykonaniu jak i w "działaniu" :) 



Jak zapewnia producent szczotka Tangle Teezer:

-bezboleśnie rozplątuje splątania,
-masuje skórę głowy,
-nie niszczy struktury włosa

...i o ile tego ostatniego nie potrafię potwierdzić to co do pozostałych dwóch obietnic przyznaję rację! Moje włosy są naprawdę trudne w pielęgnacji i praktycznie każda fryzjerka zgodnie stwierdza, że należą do tych "plączących się" (nawet jeśli końcówki są świeżo przycięte) i tutaj Tangle Teezer radził sobie ze wszystkich szczotek (i grzebieni) jakie miałam najlepiej! Wcześniej nie byłam w stanie rozczesać swoich włosów bez uprzedniego spryskania ich odżywką ułatwiającą tę czynność :( Co do masowania skóry głowy- przekonajcie się same :)

Trzeba tylko pamiętać, aby szczotkę zawsze odkładać ząbkami "do góry" (jak na powyższym zdjęciu), ponieważ lubią się one rozchylać na bok i lekko odkształcać, jest to także niemały kłopot w transporcie (jeśli wyrzuciłyśmy już oryginalne plastikowe opakowanie) i dlatego też w sytuacjach, gdy lubimy np. mieć szczotkę do włosów zawsze pod ręką (czyli w swojej torebce) najlepiej sprawdzi się Tangle Teezer w wersji kompaktowej (z zamykaną górą).



Jest ona nieco mniejsza od standardowej przez co trochę gorzej leży w dłoni, ale zamknięcie jest bardzo praktyczne i producent powinien pomyśleć o wprowadzeniu takiego rozwiązania również w tej normalnej wersji szczotki :) Podsumowując, jak dla mnie oryginalny Tangle Teezer wypada naprawdę na plus, a jeśli chodzi o podróbki- strzeżcie się!

Ściskam! 

M.

4 komentarze:

  1. Ja mam oryginalne TT :) Jestem zadowolona :) Ale jeszcze lepsza jest szczotka Ikoo :) Pokazałam ja dziś na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie miałyśmy okazji poznać szczotki Ikoo, ale czekamy z niecierpliwością aż pojawi się u
      Ciebie na blogu post porównujący ją do TT :)

      Usuń
  2. Masz 3 szczotki, do koloru do wyboru, super recenzja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, że post się spodobał! ...a jeśli chodzi o kolory to różowo-czarny kompakt na żywo prezentuje się chyba najpiękniej :)

      Usuń