Hej wszystkim!
Dziś chciałabym podzielić się z Wami moimi pierwszymi wrażeniami po zastosowaniu regenerującego żelu z wysoką zawartością wydzieliny ślimaka (74%). Przyznam szczerze, że był to bardzo spontaniczny zakup, ale nie zupełnie nieprzemyślany! Tubka z kremem, którego używam na co dzień (obecnie jest to emulsja Cicalfate od Avene) została już przekrojona na pół, by wydobyć z niej ostatnie resztki... stałam więc w drogerii wiedząc, że muszę jak najszybciej uzupełnić te braki, jednak czułam, że niekoniecznie znów tym samym kremem... Potrzebowałam zmiany! Z azjatycką firmą MIZON zetknęłyśmy się już wcześniej testując kilka próbek. Niestety wśród nich nie było żelu o którym dziś będzie mowa, ale żaden z otrzymanych kremów nas nie uczulił dlatego wiedziałam, że nie zaryzykuję wiele biorąc "w ciemno" :) Cena na szczęście nie była zbyt wygórowana jak na tego typu kosmetyk (jak widać na zdjęciu poniżej zapłaciłam 40 zł). Produkt udało mi się nabyć w drogerii "Pigment" przy ulicy Długiej w Krakowie i nie ukrywam, że bardzo się zdziwiłam widząc produkty MIZON w stacjonarnym sklepie, ponieważ wcześniej z tego co mi wiadomo można było nabyć je jedynie online :)
