Strony

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Pierwsze wrażenie: Snail Recovery Gel od MIZON

Hej wszystkim!

Dziś chciałabym podzielić się z Wami moimi pierwszymi wrażeniami po zastosowaniu regenerującego żelu z wysoką zawartością wydzieliny ślimaka (74%). Przyznam szczerze, że był to bardzo spontaniczny zakup, ale nie zupełnie nieprzemyślany! Tubka z kremem, którego używam na co dzień (obecnie jest to emulsja Cicalfate od Avene) została już przekrojona na pół, by wydobyć z niej ostatnie resztki... stałam więc w drogerii wiedząc, że muszę jak najszybciej uzupełnić te braki, jednak czułam, że niekoniecznie znów tym samym kremem... Potrzebowałam zmiany! Z azjatycką firmą MIZON zetknęłyśmy się już wcześniej testując kilka próbek. Niestety wśród nich nie było żelu o którym dziś będzie mowa, ale żaden z otrzymanych kremów nas nie uczulił dlatego wiedziałam, że nie zaryzykuję wiele biorąc "w ciemno" :) Cena na szczęście nie była zbyt wygórowana jak na tego typu kosmetyk (jak widać na zdjęciu poniżej zapłaciłam 40 zł). Produkt udało mi się nabyć w drogerii "Pigment" przy ulicy Długiej w Krakowie i nie ukrywam, że bardzo się zdziwiłam widząc produkty MIZON w stacjonarnym sklepie, ponieważ wcześniej z tego co mi wiadomo można było nabyć je jedynie online :) 




Chociaż perspektywa smarowania twarzy czymś, co zawiera ślimaczy śluz nie jest zbyt zachęcająca to muszę przyznać, że absolutnie nie ma czego się bać! Żel jest bezzapachowy i bardzo szybko się wchłania. Nieprzyjemny jest chyba jedynie sam moment aplikacji, wklepujemy go opuszkami palców w skórę i pozostawiamy do całkowitego wchłonięcia- i choć tak jak powiedziałam nie trwa to długo to przy nakładaniu czuć "lepkość" produktu- nie spodobało mi się to, aczkolwiek jest do zniesienia :)


Dlaczego akurat wydzielina ze ślimaka? Odpowiedź udało mi się znaleźć na stronie sklepu Asian Store: "Mucyny, obecne w ślimaczym śluzie, pomagają skórze leczyć uszkodzenia i nadają jej gładkość." Oprócz tego żel ma wspomagać walkę z niedoskonałościami, takimi jak rozszerzone pory, blizny, zmarszczki i przebarwienia; odżywiać i nawilżać. Czy tak się dzieje? Póki co jest chyba jeszcze za wcześnie by to stwierdzić (dlatego dzisiejszy post jest bardziej pierwszym wrażeniem, niż recenzją)- używam go od około dwóch tygodni i cudów nie zdziałał, wszystkiemu jednak należy dać trochę czasu. Na pewno gdy tylko zauważę jakieś zmiany dam Wam znać. Żel może być stosowany zarówno rano jak i wieczorem, ale osobiście używałam go tylko na noc. Moje obawy związane ze stosowaniem tego produktu przed nakładaniem makijażu nie są nieuzasadnione: rano zauważyłam, że moja cera jest tłusta i świecąca (nawet wówczas, gdy nakładam na noc niewielką ilość kosmetyku), boję się, że po kilku godzinach po porannym użyciu już bym się świeciła.


To na pewno nie koniec przygód z MIZON. Kusi mnie kilka produktów, a w szczególności krem BB! A czy któraś z Was skusiła się już wcześniej na azjatyckie kosmetyki? Dajcie znać :)

Ściskam, M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz