Strony

niedziela, 1 stycznia 2017

Projekt denko #1 2017 cz. I

Hej Wszystkim w Nowym Roku! :)

Do napisania tego posta zbierałam się od sierpnia zeszłego roku ;) Zdenkowanych produktów uzbierała się cała masa, więc pora zrobić miejsce w łazience na nową partię.

Po żel pod prysznic marki Alterra sięgam zawsze kiedy nie wiem co innego kupić. Jest łatwo dostępny, tani a do tego nie zawiera SLS-ów. Natomiast mydło od YOPE to odkrycie zeszłego roku, uwielbiam za wszystko, zwłaszcza zapach waniliowo-cynamonowy. Równie miło zaskoczył mnie żel pod prysznic od Vianka, ma gęstą konsystencję a wersja odżywcza posiada przepiękny landrynkowy zapach. 

Następnym miłym zaskoczeniem jest szampon marki Insight. Moje włosy niezwykle go sobie ulubiły, kolejne opakowanie w użyciu. Zanim skusiłam się na szampony on Insinght stałymi bywalcami w mojej łazience były szampony z Altterry. Nadal bardzo je lubię zwłaszcza wersję z migdałem.


Skoro pojawił się szampon Insight musi być i odżywka. Plus za duże opakowanie i pompkę. Jednak jak dla mnie nawilżenie jakie daje jest zbyt małe. Spawy mają się zupełnie inaczej jeśli chodzi kokosową maskę do włosów od Bottega Verde. Tutaj nawilżenie było dosyć mocne, zapach przyjemny. Jednak pojemność mogłaby być większa.  


Nie ma co ukrywać, że swego czasu nadużywałam suchych szamponów od Batiste. Używałam ich praktycznie co drugi dzień. Teraz nieco się opanowałam i stosuję je tylko w awaryjnych sytuacjach, ponieważ zauważyłam, że przy nadmiernym stosowaniu zaczęły wypadać mi włosy. Nie mam swojego ulubionego zapachu, a jedyny który mi ni odpowiada, jak do tej pory, to wersja klasyczna.


Woda termalna Uriage. Cóż mogę powiedzieć? Była, jest i będzie :) To samo tyczy się lipowego płynu micelarnego od Sylveco. Natomiast płynu micelarnego od Biolaven raczej więcej nie kupię ze względu na sztuczny jak dla mnie zapach oraz działanie, które mogłoby być lepsze.


Z kremem brzozowo- rokitnikowym od Sylveco miałam krótką przygodę. Niestety został zdenkowany po kilku zastosowaniach. Uważam, że ma nieprzyjemny zapach, do tego zabarwia delikatnie skórę na pomarańczowo i jest zbyt obciążający dla mojej cery. Próbowałam znaleźć dla niego inne zastosowanie, jednak bezskutecznie. Co innego jeśli chodzi o krem do twarzy Antirougeurs, który jest moim totalnym ulubieńcem i do którego wracam regularnie. Łagodzi podrażnioną i zaczerwienioną cerę i pozostawia na niej uczucie ulgi. Krem na noc od Vianka był przyzwoity, jednak nie zauważyłam specjalnego działania, więc raczej do niego nie wrócę. Krem z filtrem od Vichy to mój nr 1 nie tylko w lecie, ale przez cały rok. Peeling do twarzy od La Roche Pose urzekł mnie zapachem. Jednak okazał się niezbyt przyjazny dla mojej naczynkowej cery, z tego powodu więcej się nie zobaczymy.


Na koniec pasty do zębów. Niby nic specjalnego, a jednak mam problem ze znalezieniem dobrej pasty, która najlepiej by dodatkowo delikatnie wybielała. Szukam dalej...


Na dzisiaj to już wszyscy zdenkowani. Jutro pojawi się druga część zużyć jeszcze z 2016 ;)

Ściskam, J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz