Strony

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Projekt DENKO #2 część II

Hej! :)

Coś nam mówi, że czas najwyższy na drugą część projektu denko. Ta tura będzie zdecydowanie bardziej obszerna od poprzedniej, sami spójrzcie ile się tego nazbierało:



Zacznijmy od lipowego płynu micelarnego od Sylveco. Myślę, że to produkt dość popularny i nikomu nie trzeba go przedstawiać, więc się streszczę: dobrze zmywa makijaż, nie uczula, nie podrażnia, łatwo dostępny w niewygórowanej cenie z przyjaznym dla skóry składem. Dalej mamy serum nawilżające z Tołpy. Dobrze nawilżało, ale mnie nie urzekło. Raczej nie planuję do niego powrotu. Inaczej sprawa wygląda z uelastyczniającym kremem pod oczy tej samej marki. Używało mi się go bardzo przyjemnie, mimo, że tubka zawierała tylko 10 ml produkt był wydajny.

Tusz do rzęs Max Factor miałam po raz pierwszy i ostatni. Nie wiem jak o możliwe, ale o już kolejny tusz tej firmy, który mi się osypuje czego nie znoszę. Malował okej i robił co ma robić, ale bez efektu wow... Jeśli chodzi o lakier Ballet slippers to był to ładny, naturalny kolor w odcieniu rozmytej brzoskwini jak dla mnie. Był pół transparentny i uniwersalny.


Dalej mamy dwa produkty do ust. Pomadka z La Roche Posay spisywała się genialnie i była wybawieniem gdy moje usta były wysuszone lub popękane. To już moje drugie opakowanie a w razie awarii z pewnością pojawi się kolejne. Tak pochlebnie nie mogę się wypowiedzieć na tema masełka malinowego z Nivea. Wiem, że u wielu osób się sprawdziło jednak na mnie nie wywarło pozytywnego ważenia. Czułam, że moje usta są oblepione jakąś powłoką, która nie robi nic. Plus za zapach.


Ostatnie trzy produkty to nieco zmasakrowane kremy do rąk. Zacznijmy od lewej, czyli odżywczego koncentratu do rąk od Tołpy. Według mnie o bardzo dobry produkt, ładnie nawilża skórę dłoni a do ego pachnie jak marzenie, nie da się przestać wąchać ;) Kolejny krem Bottega Verde dostałam w prezencie i muszę przyznać, że  spisał się bardzo dobrze. Nie widziałam go w sklepach stacjonarnych więc podejrzewam, że można go nabyć jedynie przez internet. Ostatni krem to próbka marki Zepter. Krem przyjemnie pachniał i pozostawiał dłonie gładkie, jednak jego skład pozostawiał wiele do życzenia.


Na koniec zostawiłam sobie próbki oraz maseczki w saszetkach. Jeśli chodzi o masła do ciała z AA i Spehory to przyznaję, że poza zapachem nie widziałam większej różnicy. Maska-peeling hydroenzymatyczny z Tłopy to coś co gości w mojej kosmetyczce od lat. Bardzo ją lubię i wracam do niej od czasu do czasu. Z kolei głęboko nawilżająca maseczka z Bielendy nie robi nic. Przynajmniej na mojej cerze, także nie wrócę już do niej. Ostatni produkt to balsam do rąk od Pat&Rub żurawina i cytryna. Fajny produkt, szkoda tylko, że taki drogi.


A tak prezentuje się całość, o Wy na to? ;)


To już wszystkie zdenkowane produkty. Do następnego razu. 

Ściskam,
J.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz