W zeszłym tygodniu wraz z koleżanką wybrałyśmy się na krakowski Kazimierz w poszukiwaniu burgerowni, którą kiedyś poleciła mi znajoma. Niestety z racji, że było to dawno pamiętałam jedynie, że nazywała się ona Love Krove... Przeszłyśmy cały Kaziemierz wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu tego miejsca. Desperacko grzebałam w telefonie w celu ustalenia dokładnego adresu, po czym uświadomiłam sobie, że byłyśmy prawie na miejscu, ale po Love Krove ani widu ani słychu. Zaszłyśmy pod konkretny adres, a tu przywitał nas szyld z napisem Skate Burger. I tak oto znalazłyśmy się na ulicy Brzozowej 17 nie zastanawiając się ani chwili czy wejść do środka :)
Jak się okazało od 17 września 2014 roku dokładnie w tym samym miejscu gdzie niegdyś mieściło się Love Krove otworzono Skate Burgera, więc zagadka została rozwiązana :) Choć w poprzednim wydaniu burgerowni nigdy nie byłam to łatwo było się domyślić, że oprócz nazwy zmienił się z pewnością wystrój. Wszystko w środku nawiązywało do pierwszego członu nazwy- było tak "skejtowsko", że aż przerosło to moje oczekiwania. Na ścianach widniały wielkie, kolorowe graffiti, wszędzie wisiały deskorolki, do brzegów stołów przykręcone były trucki z kółkami, a co najważniejsze całość robiła naprawdę dobre wrażenie :)
Oprócz wyglądu samego wnętrza urzekło mnie także menu, które miało formę komiksu i to dosłownie! Żeby było ciekawiej każdy egzemplarz był oczywiście inny :)
Nazwy poszczególnych burgerów zaczerpnięto ze skateowskiej terminologii, my osobiście skusiłyśmy się na Nollie, który zawierał pomidora, czerwoną cebulę, majonez, ogórka kiszonego, sałatę i jeden rodzaj sera (z czego do wyboru były brie, edam, mozzarella, ser pleśniowy lub ser wędzony)- w mojej wersji oczywiście było mięso wołowe, a koleżanka wybrała filet z kurczaka, czego również nie żałowała.
Tak prezentowały się nasze burgery:
Nie ukrywam, że zjedzenie ich było nie lada wyzwaniem. I wcale nie mam tu na myśli naszych fizycznych możliwości, ale raczej był to problem natury technicznej- niecodziennie przecież kroimy kanapki :) Gdyby nie sztućce chyba nie dałybyśmy rady ugryźć tak wielkiej porcji!
Oprócz pysznego i konkretnego jedzenia, można napić się dobrego piwa, co pewnie przekona większość Panów do odwiedzenia tego miejsca. My, jak łatwo było zauważyć na powyższym zdjęciu postawiłyśmy na "prawdziwe piwo z gór", czyli czeską Holbę i był to naprawdę dobry wybór :)
Stoły są duże i jest naprawdę sporo miejsca, więc spokojnie można wpaść do Skate Burgera większą paczką. Poza tym do dyspozycji są dwa piętra :) Widziałam także, że dla większych grup przygotowane są zniżki!
Jak trafić?
Najlepiej podjechać tramwajem na przystanek Miodowa i przejść się parę kroków, jednak dla pewności dorzucam Wam mapkę. Ja osobiście na pewno jeszcze nieraz odwiedzę ulicę Brzozową!
Polecam, M.
jadłby:D jak sie w koncu zawleke do krakowa to mnie musisz zaprowadzić
OdpowiedzUsuńStolec:D
Mam nadzieję, że teraz masz większą motywację, żeby tu przyjechać :D
UsuńM.
Mistrzowskie kanapki
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej ;)
OdpowiedzUsuń