Strony

niedziela, 22 listopada 2015

TEST: Liquid Camouflage od Catrice

Hej!
Tak jak obiecałam wczoraj dzisiejszy post będzie testem korektora Liquid Camouflage firmy Catrice. Z etykietki przyklejonej do opakowania możemy dowiedzieć się, że jest to "korektor o wysokim poziomie krycia płynny, mocno kryjący i niezwykle trwały. Doskonale kamufluje cienie pod oczami, przebarwienia, nawet tatuaże. Nakładaj niewielkimi plamkami i pozostaw do wyschnięcia. Jeśli jest taka potrzeba nałóż więcej warstw. Wodoodporny. Testowany dermatologicznie." Oczywiście nie mogłam się oprzeć pokusie sprawdzenia go w każdej sytuacji. Na pewno jesteście ciekawe jak się spisał :) Zanim przejdę do konkretów chciałabym napisać kilka słów o pierwszym wrażeniu jakie na mnie zrobił. Jeśli chodzi o opakowanie to diametralnie różni się ono od wcześniej używanego przeze mnie korektora z Golden Rose. Catrice przypomina błyszczyk- ma taki sam aplikator i odkręcaną zakrętkę- innymi słowy: nic specjalnego. Obawiam się trochę, że gdy produkt będzie się kończył nie będziemy go w stanie wydobyć z opakowania i zapewne trochę się zmarnuje- chyba, że jestem w błędzie. Aplikując go zrobiłam tak jak w instrukcji- robiąc kilka niewielkich plamek na skórze, a następnie 'wklepałam' go palcem- w konsystencji wydawał mi się bardziej gęsty niż mój poprzedni korektor- więc stwierdziłam, że takie rozwiązanie będzie lepsze niż użycie Beauty Blendera do tego celu :) Już wcześniej podczas używania płynnych podkładów przekonałam się, że BB jest tym lepszy im rzadszy jest kosmetyk :)  





Na pierwszy ogień poszły cienie pod oczami! Uważam, że w tym punkcie Catrice spisał się rewelacyjnie. Może różnica na zdjęciu nie jest kolosalna, ale za to widoczna i co najważniejsze chciałam, abyście zwróciły uwagę na to jak mało produktu do tego celu użyłam! Bardzo nie lubię obciążać delikatnej skóry pod oczami, więc staram się aplikować mniej korektora w tym miejscu. Tutaj spotkała mnie przepiękna niespodzianka- okazało się, że Liquid Camouflage najprawdopodobniej będzie najbardziej wydajnym kosmetykiem jaki do tej pory miałam :) Po użyciu korektora i tak przychodzi kolej na podkład, więc nigdy też nie kamufluje się "za bardzo"- ten etap jest zawsze jedynie wstępem do właściwego makijażu. Jak dla mnie po takim delikatnym maźnięciu nie było potrzeby, aby go dokładać :) Jak myślicie?


Następna kwestia, która chyba stanowi większe wyzwanie niż podkrążone oczy to rzecz jasna przebarwienia lub niedoskonałości- moi odwieczni wrogowie. Z racji, że akurat wczorajszego wieczora pozbywałam się nieprzyjaciół z mojej brody i trochę ją "zmasakrowałam", dziś testowany przeze mnie korektor miał niezłe pole do popisu :) Spójrzcie same... Zbliżenie jest okrutne, ale przynajmniej dobrze widać:



Jeśli zaś chodzi o tatuaże to kamufluje chyba te z gum do żucia :) Nałożyłam ze trzy warstwy korektora (nawet między jedną a drugą cierpliwie czekałam, aż wyschnie- wedle instrukcji) i wcale nie zauważyłam, żeby mój tatuaż w jakiś cudowny sposób zniknął. Na szczęście raczej nie robimy tatuaży po to, aby później zamalowywać je korektorem, ale myślę, że producenta w tej deklaracji trochę poniosło. Według mnie w tym przypadku- bez rewelacji. Najważniejsze, że nie był to cel zakupu tego produktu, więc grunt, że poradził sobie z moją twarzą!



Cenowo wypada też nieźle, zapłaciłam za niego 14,99 zł jak dobrze pamiętam. Opakowanie ma 5 ml, gdzie z ciekawości właśnie sprawdziłam, że ten z Golden Rose- jedynie 2ml! Z ręką na sercu mogę Wam powiedzieć, że jest to produkt godny zakupu i spokojnie mogłabym go polecić. Trzymał się ładnie przez cały dzień, pięknie komponuje się z makijażem i nie jest wcale zbyt ciężki, skóra po aplikacji wydaje się jakby gładsza, więc podsumowując jestem na TAK :)

Ściskam, M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz